wtorek, 21 stycznia 2014

Historia męskim językiem pisana, czyli... #3 Recenzja - Więzień Labiryntu

Tytuł: Więzień Labiryntu (The Maze Runner)
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2011
Tłumaczenie: Łukasz Dunajski
Ilość stron: 420

Data premiery ekranizacji: 19 września 2014

Ocena: 9/10
A ty, co byś zrobił, gdybyś wiedział, że Twoje pojawienie jest początkiem końca?
Ile byłbyś w stanie poświęcić, aby odzyskać wspomnienia i znaleźć wyjście z Labiryntu?
Thomas budzi się w ciemnym miejscu, które, jak się okazuje, jest windą. Nie pamięta niczego poza swoim imieniem. Trafia do Stery - tajemniczego miejsca, otoczonego murami, wewnątrz Labiryntu, którego ściany zmieniają pozycję co noc. Poznaje tam... samych facetów - młodszych od niego, starszych - wszyscy nastoletni, a każdy z nich ma jakąś rolę. Cała Strefa istnieje dzięki organizacji tego miejsca i żelaznych zasad. Jednak nikt nie wie, dlaczego znalazł się wewnątrz Labiryntu...
Nagle w Strefie pojawia się dziewczyna - jedyna, jakakolwiek się kiedykolwiek się tam pojawiła. Przynosi ze sobą tajemniczą wiadomość. Thomas musi rozwiązać zagadkę Labiryntu, znaleźć wyjście i odkryć, co oznaczają tajemnicze strzępki wspomnień - albo zginie. Czy jest gotowy zapłacić najwyższą cenę za wolność?

Trylogia, rozpoczęta przez Więźnia Labiryntu, porównywana jest do bestsellerowej
trylogii Igrzysk Śmierci Suzanne Collins i serii Gone Michaela Granta. Czy zasługuje na to miano? Jak dla mnie - tak.

Książki wepchnięte mi przez kuzynkę - część 2. 
Co mogę powiedzieć o tej książce? Jest po prostu przecudowna! Wreszcie - właściwie brak wątku miłosnego, a jeżeli, to bardzo słaby. Książka jest naładowana akcją - od pierwszej, do ostatniej strony. To jedna z typu tych - jeszcze jeden rozdział i idę spać, patrzysz na zegarek, a tu druga w nocy i wszyscy śpią. I mimo że oczy ci zaraz wypadną ze zmęczenia, ty przewracasz stronę i czytasz dalej.
Jest to chyba pierwsza książka dystopijna, jaką przeczytałam, która jest napisana przez faceta. Nie wiem, czego się spodziewałam, chyba wielkich, mechanicznych humanoidów i dziewczyn hojnie obdarzonych przez naturę. W całej książce występuje aż... jedna dziewczyna, Teresa. Opisy są krótkie, zwięzłe i na temat, co jednak nie ubliża w żadnym wypadku książce. Język jest prosty, zrozumiały, konkretny, chociaż posiada własne słowa, których na początku nie ogarniałam nie rozumiałam, typu 'ogay', 'klump'... Później zostają one wyjaśnione, a w trakcie czytania nie niszczyły całego sensu, a gdy już poznałam ich znaczenie, przychodziły mi automatycznie, bez zastanawiania się nad ich znaczeniem.
Autor zamkną akcję na niewielkim obszarze - w Labiryncie i w Strefie, będącej w samym jego środku. Widać, akcja nie musi się rozciągać na nie wiadomo jak wielkich połaciach terenu, aby coś "się działo". Nie musiał też tworzyć pięknego, nieśmiertelnego i obrzydliwie słodkiego romansu, aby dać bohaterom przyczynę i motywację do walki. Dla nich największą motywacją jest największa wartość, jaką utracili - wolność.
W czasie czytania przeszła przeze mnie burza emocji. Zgubienie, gdy traciłam orientację razem z Thomasem; szczęście, gdy coś idzie po myśli bohaterów; przerażenie, gdy pojawiły się potwory. Uczucie, jakbym chwytała się nadziei jak tonący brzytwy, gdy któryś z bohaterów walczył o życie; niepokój, gdy Zwiadowcy nie wrócili z wyprawy. 
Bohater z Więźnia Labiryntu, który mi towarzyszy w mojej celi - Newt. Charyzmatyczny zastępca dowódcy. Oddany przyjaciel. Nie raz powodował uśmiech na mojej twarzy, nie raz miałam ochotę wejść do książki i... sami wiecie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz